Next

Miał być to wyjazd na otarcie łez. Miało być dalej i lepiej, a wyszło najlepiej i spontanicznie.Bilety kupione zostały last minute do Emiratów Arabskich, ale po szybkim rozeznaniu okazało się, że Emiraty będą tylko dopełnieniem wyjazdu do Omanu. Trip był intensywny.

Lądowaliśmy w Ras El Khaimah- 90 km od Dubaju, skąd wypożyczyliśmy auto i po dopełnieniu formalności ruszyliśmy w stronę Omanu.

Zapraszam do przeczytania krótkiego opisu oraz do przeglądnięcia zdjęć w galerii.

Trasa:

Muscat- Bimmah Sinkhole - Nizwa - Falaj Daris - Wielki Kanion - Jabal Akhdar - Al Hamra - Misfat al Abriyyin - Bahla Muscat - stolica, przepięknie usytuowana. Koniecznie trzeba zwiedzić Wielki Meczet. Należy pamiętać o odpowiednim stroju.

Bimmah Sinkhole- lej krasowy z krystalicznie czystą wodą. Miejscowi uważają, że postał przez uderzenie meteorytu. Jak na taką atrakcję ludzi mało. Należy jednak pamiętać, że w bikini tam nie wskoczymy

Nizwa. Śliczne miasteczko - jak dla mnie wielkie zaskoczenie na plus. Uczynni ludzie. W forcie może było z nami 5 turystów. Zostaliśmy poczęstowani pyszną omiańską kawą z figami. Warto wybrać się na targ kóz :)

Falaj Daris- system nawadniający Omanu. Warto zobaczyć.

Wielki Kanion - po prostu zachwyca! Szczegółowy opis poniżej.

Al Hamra - miasteczko znane z domów zbudowanych z cegły mułowej.

Misfat- dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Przepiękne miasteczko- również znane z domów zbudowanych z cegły mułowej. Na zboczu piękne gaje palmowe. Wspaniałe widoki.

Bahla- fort wpisany na listę UNESCO.

Jest to tylko mały wyrywek tego co ma do zaoferowania Oman, który jeszcze nie jest skażony masową turystyką, przez co jest taki piękny i autentyczny. Wprawdzie nie ma tam wielu zabytków, ale krajobrazowo ma wiele do zaoferowania. Ludzie są bardzo mili i gościnni.

Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że wypiłam 4 kawy i za żadną nie zapłaciłam- wszystkie dostałam.

Kawa jest tam elementem gościnności. Jest mocna, ma charakterystyczny smak i zapach, co powoduje obecność kardamonu i czasami również cynamonu. Kawy się nie słodzi, ponieważ "zagryza się" ją daktylami.

Chciałam też poruszyć kwestię Wielkiego Kanionu. 9/10 wpisów jakie przeczytałam, mówiły, że na kanion można dostać się tylko dobrym samochodem 4x4. Wyjazd tam dla mnie był numerem jeden. Przerażona faktem, że mogę się tam nie dostać, zagadałam do Omańczyka w pobliskiej Nizwie ile kosztuje wyjazd tam z miejscowym. Cena powalała. Postanowiliśmy spróbować szczęścia naszym małym Chevrolettem Na początku droga była super. Asfalt. Później zrobiło się stromo i droga zaczęła zakręcać. Jakie było nasze szczęście, gdy dojechaliśmy na płaskowyż. Droga się wyprostowała, ale Kanionu nie było jeszcze widać. Za chwilkę czar prysł. Gruntowa droga. Nie poddaliśmy się. Było trochę zakrętów, trochę pod górkę- jedna większa "kałuża" - sprawdzałam głębokość czy przejedziemy UDAŁO SIĘ. Potwierdzam, doświadczeni kierowcy wyjadą tam nawet Cheverlettem

Do Omanu na pewno wrócę - zobaczyć południe!